"Nie myśl o tym, jak długą drogę masz przed sobą. Nie mierz odległości między startem a metą. Takie rachuby powstrzymają cię przed zrobieniem następnego małego kroczku.

Jeśli chcesz zrzucić 20 kilogramów, zamawiasz sałatkę zamiast frytek. Jeśli chcesz być lepszym przyjacielem, odbierasz telefon, zamiast go wyciszać. Jeśli chcesz napisać powieść, siadasz i zaczynasz od jednego akapitu.

Boimy się poważnych zmian, ale zazwyczaj mamy dość odwagi, żeby zrobić następny, właściwy krok. Jeden niewielki krok, a potem kolejny. To wystarczy, żeby wychować dziecko, zdobyć dyplom, napisać książkę, spełnić swoje najśmielsze marzenia. Jaki powinien być Twój następny, właściwy krok? Nieważne, o co chodzi – po prostu zrób to. "


Regina Brett – Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu

poniedziałek, 1 września 2014

Panikujesz przed porodem! Nie jesteś pierwsza!

        Jeśli przed pierwszym porodem świrujesz, to normalne, nie jesteś sama. Zawsze możesz zrzucić to na hormony, niewiedzę co Cię czeka lub zmęczenie spowodowane codziennym dźwiganiem ogromnej piłki z super niespodzianką w środku.

        Dzień przed tym jak miałam położyć się do szpitala wpadłam w panikę. Płakałam jak głupia. Wykonałam szybki telefon do przyjaciółki. Powiedziałam jej, że boję się cesarskiego cięcia. Tego jak będzie wyglądała ta operacja, znieczulenie, leżenie w łóżku po operacji przez 24 godziny, no i tego jak sobie poradzę z maleństwem, które pojawi się na świecie. Większość naszej rozmowy polegała na tym, że ja gadałam od rzeczy, płacząc co chwila, a ona słuchała.


            Dla zabicia czasu tego samego dnia z mężem zrobiliśmy ostatnie pamiątkowe zdjęcia z brzuszkiem i omówiliśmy wszystko kiedy zostanie sam, gdy ja będę w szpitalu. Jak nawiedzona tłumaczyłam jemu jak ma przygotować łóżeczko przed naszym powrotem ze szpitala, gdzie leżą pieluchy, ubranka dla dziecka, kosmetyki itd...


            Panikowałam, a jednocześnie starałam się zachować zimną krew i dopiąć wszystko na ostatni guzik.


            Do szpitala położyłam się dwa dni przed planowanym porodem. Cesarskie cięcie miało się odbyć z powodu pośladkowego ułożenia bobasa. Na każdym obchodzie pytałam się czy ja przeżyję tą operację. W końcu zaczęto podejrzewać, że jestem niezrównoważona psychicznie i te dwa dni bacznie mnie obserwowano. Z racji mojego przedziwnego zachowania z ostatniego miejsca z listy kobiet oczekujących na cesarskie cięcie w tym dniu, przesunięto mnie na pierwsze miejsce. Wysłano mnie nawet na dodatkowego USG czy dziecko aby na pewno się nie obróciło i jednak nie mogę rodzić siłami natury. Anestezjolog poświęcił mi dwa razy więcej czasu na wyjaśnienie jak będzie wyglądać operacja, jakie są skutki uboczne itp... Miałam do niego tyle pytań. On z uśmiechem cierpliwie starał się rozwiać każde moje wątpliwości dotyczące operacji.


          Te dwa dni oczekiwania w szpitalu były dla mnie wiecznością. Opierały się one głównie na przeprowadzeniu niezbędnych badań do wykonania operacji, dwa razy dziennie KTG płodu i liczenie ruchów dziecka.


          W dniu kiedy na świecie miało się pojawić nasze szczęście od rana przygotowywano mnie do operacji. Gdy wszystko było już gotowe około 8.30 zabrano mnie na operację. Ze strachu trzęsłam się jak galareta. Anestezjolog pytał mnie się czy jest mi tak zimno czy tak bardzo się boję. Samo wstrzyknięcie znieczulenia prawie nie czułam. Potem sprawy potoczyły się szybko...


            I tak 21 czerwca 2014 r o godzinie 8.45 na świat przyszła moja córeczka. Serce biło mi jak szalone bo nie słyszałam jej płaczu. Pani anestezjolog mnie uspakajała, że wszystko jest ok. Mała płakała, tylko tak cicho, że jej nie słyszałam. Gdy ją zobaczyłam była nieskazitelna. Miała taką gładką skórę. Chwilę ją przytuliłam, pocałowałam i mi ją zabrano. Mała dostała 10 pkt. w skali Apgar. Nie dowierzałam, że moje szczęście które nosiłam pod sercem jest już poza moim brzuchem...


        Opisałam te kilka dni w telegraficznym skrócie. Jestem pewna, że nie ja pierwsza i nie ostatnia tak panikowałam. Zwyczajnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Tak naprawdę prawdziwa "jazda bez trzymanki" zaczyna się później....


          Od tamtego dnia minął już ponad rok. Przez ten czas byłam pełnoetatową mamą i za nic w świecie nie wróciłabym do życia sprzed ciąży. Życie we dwoje jest wspaniałe ale przychodzi czas na zmiany, a dziecko to najpiękniejszy owoc miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz