Dzień rozpoczął się jak każdy inny. Słońce schowane było za chmurami i zanosiło się na deszcz. Pomimo kapryśnej pogody zabrałam kurtkę, folię przeciwdeszczową i przed południem wyruszyłam z córką na spacer. Patrycja była w siódmym niebie. Idąc jedną z ulubionych tras zorientowałam się jak przyroda wokół mnie budzi się do życia. Każdego dnia spotykam inny obrazek. Tam gdzie kilka dni temu drzewa obsypane były pąkami, dziś widniały listki. Z mleczy tworzyły się żółte dywany. Wokół kwitnących na różowo i biało koron drzew, było słychać brzęczenie pszczół. Pati dotykiem, węchem i smakiem poznawała listki, dmuchawce, kwiaty bzu.Wszystko co miała w posiadaniu próbowała zjeść. Gdy zasnęła, zorientowałam się ile różnych gatunków ptaków tworzy ćwierkający chór. Cisza, leśna droga, dwie wiewiórki bawiące się w berka i po chwili cichy szum strumyka. Doceniłam fakt, że wszystko to mam na wyciągnięcie ręki i za nic w świecie nie zamieszkałabym w mieście.
Mamuniu a cóż to takiego?
A jak to smakuje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz